Kredyt wiąże mocniej niż małżeństwo? To nie żart
Popularne powiedzenie ma w sobie więcej prawdy niż może się wydawać. Rzeczywiście, zdecydowanie łatwiej jest rozwiązać małżeństwo niż rozliczyć kredyt pomiędzy małżonkami.
Sytuację dodatkowo skomplikowała uchwała 3 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 28 marca 2019 roku, III CZP 21/18, w której stwierdzono, że:
W sprawie o podział majątku wspólnego małżonków, obejmującego nieruchomość obciążoną hipoteką zabezpieczającą udzielony małżonkom kredyt bankowy, sąd - przydzielając tę nieruchomość na własność jednego z małżonków - ustala jej wartość, jeżeli nie przemawiają przeciwko temu ważne względy, z pominięciem wartości obciążenia hipotecznego.
Oznacza to, że sąd, ustalając wartość nieruchomości wspólnej, od której - przede wszystkim - oblicza wartość spłaty na rzecz małżonka, który nie otrzyma jej w wyniku podziału, całkowicie ignoruje kredyt, który obydwoje małżonków w dalszym ciągu spłacają. Jeżeli więc nieruchomość jest warta, przykładowo, 400 000 złotych, a hipoteka ciążąca na niej opiewa na 300 000 złotych, to przy podziale majątku sąd zasądzi od małżonka, który przejmuje nieruchomość, 200 000 złotych na rzecz drugiego małżonka.
Cytowana uchwała oznacza, że sąd nie może oprzeć się tutaj na tzw. wartości czystej nieruchomości (tj. różnicy pomiędzy wartością nieruchomości bez obciążeń a wartością samego obciążenia hipotecznego).
Skutki są dosyć niepraktyczne. Formalnie właścicielem nieruchomości zostaje, przykładowo, małżonek A i z tego tytułu ma obowiązek zapłacić małżonkowi B określoną kwotę, liczoną od jej wartości bezwzględnej. Jednocześnie, dla banku udzielającego kredytu nic się nie zmieniło - w dalszym ciągu może on egzekwować spłaty zarówno od małżonka A jak i małżonka B. To więc, że małżonek B przestaje być właścicielem nieruchomości, nie zmienia faktu, że bank ma wobec niego roszczenie o spłatę.
Oczywiście, istnieje formalna możliwość "przepisania" kredytu na jednego z małżonków, ale pojawiają się tutaj trzy podstawowe problemy. Po pierwsze, nie zawsze małżonkowie pozostają zgodni, a ww. uchwała wyłącza możliwość rozstrzygnięcia tej sprawy w postępowaniu działowym. Po drugie, nie zawsze - nawet, gdy małżonkowie nie pozostają w konflikcie - małżonek przejmujący nieruchomość będzie miał wystarczającą zdolność kredytową, aby wziąć całe zobowiązanie "na siebie". Po trzecie wreszcie, niezależnie od ustaleń małżonków pomiędzy sobą i pomiędzy bankiem, sąd i tak zasądzi od małżonka przejmującego nieruchomość połowę (co do zasady) wartości bezwzględnej nieruchomości, całkowicie ignorując, przykładowo, że tylko jeden z małżonków będzie spłacać kredyt.
Powyższa uchwała ma więc daleko posunięte konsekwencje praktyczne, które utrudniają i tak już długie i wyboiste postępowania o podział majątku wspólnego małżonków. Pozostaje tylko nadzieja na ingerencję ustawodawcy w tym zakresie, jednakże do tej pory (prawie 5 lat od jej wydania) nie doszło do zmian w prawie.